OSTATNIO CZYTANE
-
Krościenko n/Dunajcem, lipiec 2007 roku Z panią Ewą utrzymuję kontakt od lat licealnych. Jako nasza nauczycielka języka polskieg...
-
Jednym z najbardziej poczytnych i lubianych przez czytelników książek gatunków są chyba poradniki. Poradniki wszelakie - mniej lub bardz...
-
Rozdział 1 Na początek dla tych, którzy nigdy o nim nie słyszeli , definicja hobbita z książki zacytowana: (...) co to j...
-
Rozdział 5 Zagadki w ciemnościach Zagadki Golluma Korzeni nie widziało niczyje oko, A przecież to coś sięga bardzo wysoko,...
-
Ołówek: Przepraszam ... Gumka: Za co? Nie zrobiłeś niczego złego. Ołówek: Jest mi przykro, bo cierpisz z mojego powodu. Ilekro...
NIEZAPOMNIANA LEKCJA
niedziela, 5 lutego 2017
LA LA LAND - MOZAIKA ŚRODKÓW WYRAZU
Korek na autostradzie. Zmora kierowców.
Godziny bezczynnego czekania na nie wiadomo co. Puszczają nerwy.
Bezsilność w bezruchu.
Beznadziejna monotonia w niekończącym się łańcuchu aut...
Dla zabicia czasu każdy stara się czymś zająć.
Radio. Telefon. Jakieś papiery, które i tak trzeba przejrzeć...
I oto z kabiny jednego z aut słychać śpiew, piękny, delikatny kobiecy głos... Dziewczyna wysiada z auta i zaczyna tańczyć...
Otwierają się drzwi sąsiednich aut. Dołączają inni. Ze śpiewem, tańcem, radością, eksplozją pozytywnej emocji... (porywająca piosenka Another day of sun)
Tak mniej więcej wygląda początek filmu LA LA LAND.
Wreszcie coś drgnęło. Auta ruszają.
Mia (Emma Stone), zajęta przeglądaniem papierów z tekstem na przesłuchanie w castingu, przeoczyła ten fakt i stoi dalej jak gdyby nigdy nic. Sebastian (Ryan Gosling), w samochodzie tuż za nią irytuje się. Całkiem zrozumiałe. Trąbi zniecierpliwiony. Omija ją od strony kabiny kierowcy korzystając ze zwolnionego obok pasa. Reakcji dziewczyny nie można uznać za grzeczną.
W tym momencie poznajemy środowisko, z którego wywodzi się Mia i jej ogólną sytuację życiową. Po paru chwilach wracamy na autostradę i zza kierownicy kabrioleta Seba oglądamy tę samą sytuację z jego perspektywy. Gest Mii bynajmniej nie mógł mu się spodobać. Nie będziemy wnikać, co sobie o niej pomyślał...
Teraz czas na krótki wgląd w jego dotychczasowe życie osobiste.
I tak oto w pierwszych kilku minutach w osobnych sekwencjach poznajemy dwoje głównych bohaterów.
Nie będziemy jednak streszczać fabuły filmu. Z pewnością warto go obejrzeć i to bynajmniej nie dlatego, że zwyciężył aż w sześciu kategoriach oskarowych.
Jest to więc film dla miłośników musicalu i jazzu, który w tym filmie brzmi wyśmienicie.
Oglądając scenę "na ławce" (tak ją nazwałem) i to, co się dzieje, gdy oboje bohaterów z niej wstaje, miałem nieodparte skojarzenie z Fredem Astairem i Ginger Rodgers...
Bardzo przypadła mi do gustu scena na molo (City of stars - Ryan Gosling). Myślę, że też się wam spodoba.
I chyba z tego samego powodu...
Jest także krótki epizod, który przywodzi na pamięć "Deszczową piosenkę" i Gene'a Kelly...
Nasi bohaterowie zawitali do Planetarium. Dlaczego właśnie tam?
Wybierzcie się do kina...
Oglądamy ich tam w romantycznym tańcu na tle aksamitu rozgwieżdżonego nieba.
Jakieś skojarzenia? Pewnie tak.
Cały film podzielony jest na cztery pory roku, od zimy począwszy.
Chociaż "podzielony" nie jest tu najszczęśliwszym określeniem. Należałoby raczej powiedzieć, że akcja filmu rozgrywa się w umownych czterech porach roku, płynnie przechodząc z jednej do drugiej...
Lal La Land to produkcja zrobiona z wielkim rozmachem a jednocześnie dająca poczucie pewnej subtelnej, zwiewnej i romantycznej tkaniny spowijającej losy Mii i Seba.
Na koniec jeszcze praktyczna rada. Jeśli chcecie od początku do końca oglądać film bez efektów specjalnych (czytaj: chrupanie popcornu), to wybierzcie seans z niewielką ilością widzów i o późniejszej porze (może tak jak wy liczą na odrobinę szczęścia i niezakłócony odbiór).
A swoją drogą zastanawia mnie, że czas na reklamy (jakieś pół godziny) okazał się niewystarczający na skonsumowanie zakupionych wcześniej nieodłącznych "rarytasów" kinowych i jeszcze przynajmniej przez kilkanaście pierwszych minut projekcji filmu właściwego słychać było denerwujące chrupanie...
P.S.
Na każdym seansie w kinie pod koniec projekcji na ekranie przewija się całe mnóstwo nazwisk aktorów głównych, pierwszo- i drugoplanowych, całej ekipy biorącej udział w powstawaniu filmu, tytuły utworów, które mogliśmy usłyszeć podczas projekcji (i słyszymy nadal, aż do "wygaśnięcia" ekranu a czasem i chwilę dłużej). To czas, kiedy oboje z żoną siedzimy wypatrując w potoku nazwisk tych brzmiących "z polska", zwykle zakończonych na "-ski". Zawsze się takowe znajdą... Salę kinową opuszczamy jako ostatni...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.