OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

sobota, 25 lutego 2017

DZIEŃ DZIEWIĄTY (10) -

OSTATNI DZIEŃ PRZED WYLOTEM


przedostatni poranek

Topacio Unitursa


Ostatni dzień w Calpe spędziliśmy na miejscu. 

Około południa  udaliśmy się na główną ulicę miasta (coś w rodzaju Świętojańskiej w Gdyni). Wszędzie było widać ozdoby przed Columbus Day (Dia de la Hispanidad). To Fiesta Nacional, obchodzone w Hiszpanii 12 października jako upamiętnienie odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku.





Przespacerowaliśmy się spory kawałek w kierunku plaży położonej z drugiej strony Penyona (od przystani jachtowej).



w oddali Mirador de Toix



Niemal w centrum miasta swoje jeziorko mają flamingi. Te, w przeciwieństwie do przebywających w parku Mundomar, cieszą się swobodą. Przez nikogo nie niepokojone brodzą w płytkiej wodzie. Raz po raz zanurzają w niej dzioby w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia i widać znajdują, bo nader często widziałem je w tej pozycji.




Popołudnie wykorzystaliśmy na ostatnie kąpiele w morzu. 
Przed wieczorem wybraliśmy się z synem na spacer wokół Penyona.




A po powrocie do pokoju z balkonu i tarasu podziwialiśmy ognistoczerwony zachód słońca. 




Na nocnym niebie zajaśniał 
srebrzysty Księżyc.

piątek, 24 lutego 2017

DZIEŃ ÓSMY (11) - MUNDOMAR -

NIEZAPOMNIANE CHWILE

zachmurzony poranek

Przedostatni spacer o poranku

Wybrałem się promenadą w przeciwnym niż zwykle kierunku, żeby przyjrzeć się wschodowi słońca niejako 'z boku'. Doszedłem do osiedla domków "na skarpie". Zabudowania w tej okolicy rzeczywiście znajdowały się na wzniesieniu i z każdego zwykle schodziło się dość stromo na skalisty brzeg.


Niektóre z domów w szczególny sposób wyróżniały się na tle pozostałych.


Przy jednym z nich właściciele wystawili nawet 'na straży' Błędnego Rycerza z La Manczy.


MUNDOMAR

Z Polski dotarły do nas mrożące krew w żyłach wieści o sztormach na Bałtyku, zniszczonym molo w Sopocie i sponiewieranej wichurami linii brzegowej na różnych odcinkach wybrzeża. Oczywiście do tego temperatura powietrza tam w kraju była krytycznie niższa od tej, którą odczuwaliśmy nad Morzem Śródziemnym.

Z rozkoszą pławiliśmy się więc w ciepłych promieniach październikowego hiszpańskiego słońca. Żeby oddalić od siebie myśli o tym, że już pojutrze wracamy do innego świata postanowiliśmy odwiedzić MUNDOMAR - ogród lub raczej zoologiczny park rozrywki ze sporą dozą atrakcji, niedostępnych w innych tego typu miejscach. 


Ważna jest pora, w której rozpoczynacie zwiedzanie. Warto wcześniej się zapoznać z godzinowym planem atrakcji. Są one tak ułożone, że można 'zaliczyć' wszystkie podczas jednego dnia (nawet dwa razy). A co takiego przygotowali dla nas gospodarze?

Wstęp 30 Euro. Co się mieści w cenie biletu?

Trzy półgodzinne przestawienia: lwy morskie, delfiny, papugi. 
Można też wejść do klatek kinkażu, lemurów, papug (w poszczególnych porach roku udostępniane są różne zwierzęta) i zrobić sobie zdjęcia z sympatycznymi stworzeniami, które zdają się być prawie oswojone. Zdjęcia robią nam pracownicy Mundomaru a wybieramy je z wystawy przy wyjściu z ogrodu za niewielką opłatą, tym niższą, im więcej fotek zdecydujemy się wziąć na pamiątkę. Warto wydać jeszcze parę euro, bo zdjęcia są naprawdę wyśmienitej jakości. 

Ale zacznijmy od początku.

Tuż po przekroczeniu bramy witają nas duże, intensywnie barwne papugi.



Zaraz potem swój taniec wykonują okaleczone (niestety) flamingi.

taniec flamingów

Koronnik szary 
(Balearica regulorum)

Żabiru afrykański 
(Ephippiorhynchus senegalensis)

Surykatka 
(Suricata suricatta)

Pancernik 
(Euphractus sextinctus

Żółw olbrzymi 
(Aldabrachelys gigantea)   

Koati [Ostronos] 
(Nasua nasua)

Jako pierwsze obejrzeliśmy przedstawienie z udziałem lwów morskich, chyba najbardziej widowiskowe. Z podziwem przyglądaliśmy się iście aktorskim popisom tych bardzo inteligentnych zwierząt.


Przed przedstawieniem z delfinami weszliśmy do kinkażu i lemurów. To było przeżycie jedyne w swoim rodzaju. 
Czym innym jest oglądanie dzikich zwierząt w klatce z zewnątrz, przez kraty, a zupełnie nieporównywalne doświadczenie to bezpośredni kontakt z tymi stworzeniami. Można opisać ich łapki i sierść, że są delikatne i miłe w dotyku. Ale poczuć to na sobie, zapach, być tak blisko...



Czas na popisy delfinów. 
Na widownię wchodzi się bez dodatkowych opłat. Natomiast ci, którzy chcą być bliżej i zrobić sobie zdjęcia z tymi przesympatycznymi ssakami, muszą uiścić ekstra 15 euro. 



Zadowoliliśmy się przestawieniem dla ogółu. Przy dźwiękach nastrojowej muzyki rozpoczął się spektakl, który na zawsze zostanie w pamięci. Były ciarki, wzruszenie i łezka refleksji: jakiż piękny jest nasz świat, a jakże piękniejszy mógłby być gdyby nie...  i tutaj miejsce na wspomnianą refleksję.

tego jegomościa 
przedstawiać nikomu nie trzeba...

Panorama Benidormu z Mundomaru


oglądanie delfinów 
przez szybę wielkiego akwarium



Trzecie, ostatnie przedstawienie odbyło się pod dachem. Z papugami i tukanem. Najbardziej niesamowity był moment, gdy te mądre i urocze ptaki przelatywały z szumem i wiatrem tuż nad naszymi głowami, niemal dotykając włosów lub ślizgając się po głowach...




Z żalem, ale pełni wrażeń, powoli udaliśmy się do wyjścia, gdzie czekały na nas zdjęcia. Ani jednego nie zostawiliśmy...





czwartek, 23 lutego 2017

DZIEŃ SIÓDMY (9) NIEDZIELA WYTCHNIENIA


ostatni oddech nocy...

Calpe przed wschodem...



Niedziela, choć ciepła, dała wytchnienie od upału. 

Niebo było przejściowo zachmurzone i dzień świetnie się nadawał zarówno na wyjście do Parque Natural de Penyal D'Ifach, spacer promenadą, wyjazd poza miasto i kąpiel w zawsze ciepłym morzu. Tym, którzy chcieli zaznać kąpieli słonecznej, niedzielna aura sprawiła psikusa.

A więc po raz trzeci podczas pobytu w Calpe poszedłem na Penyon, z tym że jedynie do tunelu czyli do połowy góry. Zachmurzone niebo sprawiło, że te same miejsca i krajobrazy wyglądały nieco inaczej.