Znowu w moich ukochanych górach.
Przyjechałem w sobotę po południu. Pomimo wcześniejszych nie najlepszych i raczej niesprzyjających prognoz jechałem autobusem z Krakowa do Zakopanego z nadzieją na umiarkowane słońce i podobne temperatury. Muszę przyznać, że w poprzednich latach dzień przyjazdu nie był zwykle zbyt obiecujący. Prawie zawsze było pochmurno, czasem chłodno lub zimno i mokro.
Tym razem już na trasie dojazdowej do stolicy Tatr mogłem napawać się widokiem coraz bliższych szczytów (z dość obficie zalegającym jeszcze śniegiem) i w głębi serca pragnąłem, by dane mi było je oglądać z bliska przy podobnej aurze.
Bardzo lubię chodzić po górach w towarzystwie bliskich mi osób. Do tej pory się to udawało. W poprzednich eskapadach towarzyszyli mi na zmianę moi synowie. W tym roku z różnych względów nie mogli ze mną wyruszyć. Próbowałem 'zwerbować' zawczasu 'ochotników', ale bez skutku. Liczyłem na to, że przynajmniej część moich wędrówek upłynie w towarzystwie przygodnie spotkanych turystów. Moja determinacja jednak nie pozwoliła mi zrezygnować z wyjazdu. Miałem różne przemyślenia i wątpliwości związane z samotnym wędrowaniem po szlakach...
Mimo wszystko jednak postanowiłem spróbować.
Zakopane o tej porze roku jeszcze dość puste. Właściwy sezon rozpocznie się wszak z zakończeniem roku szkolnego. Chciałem uniknąć tłoku na szlakach i dlatego zaplanowałem wyjazd na pierwszą połowę czerwca.
Przyjemne, ciepłe popołudnie nastroiło mnie pozytywnie na cały pobyt.
Góry pod względem pogody są nieprzewidywalne, zwłaszcza przy coraz częstszych klimatycznych fanaberiach w skali całego świata. Śledziłem aktualne prognozy lokalne z niepokojem i nadzieją jednocześnie. Miałem zamiar nastawiać budzik na wczesną godzinę, żeby po krótkiej ocenie sytuacji zdecydować 'na żywo', jaką trasę i cel wybrać w danym dniu.
Po spożyciu obiadu 'u Ryśka', a po niedługiej chwili - na dobry początek - deseru, w postaci naprawdę bardzo sycących naleśników, postanowiłem spalić pobrane co dopiero kalorie podczas spaceru na Krupówki. Tak też uczyniłem.
Na niedzielne popołudnie zaplanowałem w ramach rozgrzewki Nosala i Wielki Kopieniec.
Czy pogoda okaże się sprzyjająca moim zamiarom?
Przyjemne, ciepłe popołudnie nastroiło mnie pozytywnie na cały pobyt.
Góry pod względem pogody są nieprzewidywalne, zwłaszcza przy coraz częstszych klimatycznych fanaberiach w skali całego świata. Śledziłem aktualne prognozy lokalne z niepokojem i nadzieją jednocześnie. Miałem zamiar nastawiać budzik na wczesną godzinę, żeby po krótkiej ocenie sytuacji zdecydować 'na żywo', jaką trasę i cel wybrać w danym dniu.
Po spożyciu obiadu 'u Ryśka', a po niedługiej chwili - na dobry początek - deseru, w postaci naprawdę bardzo sycących naleśników, postanowiłem spalić pobrane co dopiero kalorie podczas spaceru na Krupówki. Tak też uczyniłem.
Na niedzielne popołudnie zaplanowałem w ramach rozgrzewki Nosala i Wielki Kopieniec.
Czy pogoda okaże się sprzyjająca moim zamiarom?
Z ciekawością czekam na dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuń