OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

poniedziałek, 10 lipca 2017

TRZY KORONY 2007 - po raz pierwszy

CZWARTEK



Tego dnia mieliśmy wejść na "obowiązkowy" dla odwiedzających Pieniny szczyt. Trzy Korony.

Dla nas obu był to pierwszy szczyt w górach w ogóle. Wtedy nieświadomi 
i niewyedukowani wybraliśmy się jak prawdziwe cepry, bez odpowiedniego przygotowania. Po pierwsze obuwie. Pozostawiało bardzo wiele do życzenia, chociaż nie były to trampki ani sandały... 

Ale zostawmy te braki i błędy. Będziemy mogli się poprawić podczas kolejnych przyjazdów w góry.
To, że będziemy wracać w te strony, uświadomiliśmy sobie bardzo szybko. Chyba właściwie już od pierwszych kilometrów szlaku, nabierając wysokości 
i podziwiając rozpościerające się przed nami cudne widoki. Bo pogoda dopisała wyśmienicie!

Wyruszyliśmy dość wcześnie. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, 
że warto być u celu zanim przyjdą tam inni...


W tym momencie już byliśmy oczarowani,
a to przecież dopiero początek...




Dość szybko doszliśmy do miejsca określonego jak młaka eutroficzna 
czyli najprościej mówiąc rodzaju wilgotnej i obfitej w faunę i florę łąki. 
Nam przede wszystkim ukazało się bogactwo roślinności.




Charakter i zasoby roślinne łąk zmieniały się wraz z wysokością, 
a tej nabieraliśmy nadspodziewanie szybko.





Po krajobrazie, który się przed nami roztaczał zorientowaliśmy się, że cel naszej wyprawy jest już naprawdę blisko.



I rzeczywiście niebawem stanęliśmy przed wejściem na prowadzącą bezpośrednio do szczytu metalową ścieżkę-balustradę z ruchem jednokierunkowym. Wczesna pora, w jakiej się tam pojawiliśmy dała nam bonus i przewagę nad tymi, którzy mieli się tu pojawić nieco później. 


Swobodnie wchodziliśmy na szczyt zatrzymując się raz po raz dla zrobienia zdjęć i podziwiania do tej pory nie znanych nam widoków.




Pomimo barierek i naprawdę solidnej konstrukcji dla osób z lękiem wysokości przejście balustradą to niełatwy odcinek.


Po wejściu na platformę szczytową autentycznie się zachłysnęliśmy: powietrzem i krajobrazem.

Dość wczesna pora i wiatr sprawiła, że poczuliśmy chłód ale jednocześnie komfort przebywania na tym niewielkim skrawku w spokoju, bez tłoku i gwaru, który już wkrótce miał tu zagościć za sprawą kolejnych turystów.










kierdel na łące nad Dunajcem

Czerwony Klasztor po stronie słowackiej

Pomimo zdawałoby się nieprzyjaznego podłoża można nawet na samym szczycie zaobserwować różnorodną i bogatą florę Pienin.






Spojrzenie w dół na przełom Dunajca z przepływającą tratwą wielkości główki 
od zapałki może przyprawić o zawrót głowy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.