Podczas mojego tegorocznego pobytu w górach postanowiłem skupić się na Tatrach Zachodnich - z dwóch powodów.
Pierwszy - jak mi się wydawało - praktyczny powód to dość obficie zalegający jeszcze o tej porze roku śnieg w wysokich partiach najwyższych szczytów, który mógłby stanowić utrudnienie lub wręcz uniemożliwić dotarcie do niektórych miejsc. Jak się niebawem miało okazać, nie do końca udało się takich sytuacji uniknąć, nawet w rejonie planowanych wejść.
Drugi, także praktyczny i to bez względu na sezon i porę roku, to mniejsza (z reguły, choć nie zawsze i w każdym miejscu) ilość chętnych do odwiedzenia skądinąd bardzo atrakcyjnych widokowo szlaków.
Plan na poniedziałek był dość ambitny. Zdobycie trzech dwutysięczników: najwyższego w tym paśmie Starorobociańskiego Wierchu, Kończystego Wierchu, Jarząbczego Wierchu, a "na deser", schodząc ze szlaku, nieco niższego Trzydniowiańskiego Wierchu.
"obowiązkowy" spacer
Doliną Kościeliską...
Po blisko godzinnym marszu dotarliśmy do schroniska i hali Ornak.
Tutaj przez parę minut uzupełniliśmy płyny pozbywając się jednocześnie ich nadmiaru. Naszą uwagę zwróciły kwitnące świerki pospolite. To, co wyglądało na szyszkę, okazało się kwiatem.
urokliwie kwiaty...
Potem już tylko wspinanie się na najwyższy w Tatrach Zachodnich szczyt, Starego Robota. Nie obyło się też bez niespodzianek. Niedaleko przed ostatnim odcinkiem szlaku na szczyt zdarzyło nam się nieco zboczyć z trasy...
Po dwugodzinnym, chwilami nieco męczącym marszu dotarliśmy do celu i w nagrodę mogliśmy podziwiać przepiękną panoramę...
zamiast w lewo, poszliśmy na prawo...
Po dwugodzinnym, chwilami nieco męczącym marszu dotarliśmy do celu i w nagrodę mogliśmy podziwiać przepiękną panoramę...
i Smreczyński Staw, nad który też kiedyś warto się wybrać...
Giewont, trochę inny niż ten, który widzimy zwykle, przybliżony zoomem.
Podczas marszu doświadczaliśmy dość dużych wahań temperatury na skutek silnych, chwilami lodowatych, podmuchów. Przekonałem się, jak ważne jest posiadanie w plecaku odpowiedniej odzieży. W tym wypadku zbawienna okazała się przeciwwietrzna kurtka (dziękuję mojej kochanej żonie, która mnie w nią zaopatrzyła). Musiałem ją założyć już wkrótce...
Póki co, wystarczyły dwie warstwy: bluzka termiczna i lekki polar.
Starorobociański Wierch...
Starym Robotem zwany...
2176 m npm. - mój najwyższy (jak na razie)
"składana" panorama ze 'Starego'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.