OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

poniedziałek, 25 stycznia 2016

MOJE ŻYCIE W NOWYM ORLEANIE

- LOUIS ARMSTRONG (3) [r. VI] - zwyczaje pogrzebowe


"(...) Na pogrzebach w Nowym Orleanie atmosfera smutku trwa dopóty, dopóki trumna nie zostanie spuszczona do grobu, a pastor nie wypowie sakramentalnego: „Z prochu powstał i w proch się obrócisz”. 

Kiedy zmarły znajdzie się już sześć stóp pod ziemią, orkiestra rozpoczyna jedną z tych starych skocznych melodii w rodzaju Didn’t He Ramble i wszystkich uczestników pogrzebu opuszcza przygnębienie. (…) 


    W miarę rozgrzewania się orkiestry wszyscy obecni zaczynają się kołysać, a zwłaszcza ci, którzy przyłączają się do orszaku pogrzebowego po drodze. Tworzą oni tak zwaną „second Line” (drugą linię); może należeć do niej każdy przechodzień mający ochotę posłuchać muzyki. Przyciąga ich specyficzna atmosfera, jaka towarzyszy tym pogrzebom, a prócz tego mają ochotę zobaczyć, co się będzie działo. Niektórzy idą tylko parę ulic, inni nie odstępują orkiestry aż do zakończenia całej ceremonii.

    Czasem zwłoki bywają wystawione na widok publiczny i wtedy czuwają przy nich zazwyczaj bliscy zmarłego. Rodzina zmarłego przez całą noc podaje kawę, ser i kruche ciasteczka, aby ci, którzy przychodzą śpiewać hymny przy zwłokach mogli posilać się do woli. Chodziłem często na takie czuwania i nieraz rozpoczynałem śpiewać jakiś hymn. Kiedy już wszyscy przyłączyli się do śpiewu, wykradałem się po cichu do kuchni i opychałem się serem i ciastkami, zapijając to kawą. Bardzo mi to zawsze smakowało. Może dlatego, że wszystko było za darmo; kosztowało mnie to tylko jedną pieśń, a raczej - hymn."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.