DZIECI W BALONIE
"Nie musimy przekraczać barier za wszelką cenę. Przekraczanie ich powinno nam służyć, a nie niszczyć, inaczej możemy się o te bariery rozbić. W oczach ludzi osiągniemy być może spektakularny sukces, ale prywatnie zapłacimy za to zbyt wysoką cenę."
Warto zadać sobie pytanie co, komu i dlaczego chcemy udowodnić a przede wszystkim czy cena, którą decydujemy się zapłacić w drodze do sukcesu, nie jest zbyt wysoka. Może decydujemy się brnąć dalej, pomimo że wszelkie przesłanki kazałyby się zatrzymać, gdy jeszcze jest czas i nie zostały przekroczone niedozwolone granice...
"Myślę, że naturalną reakcją jest, gdy dziecko coś robi, a następnie pragnie czegoś innego. (...) To smutne, kiedy rodzice pragną, żeby dziecko było ich kopią. Jeszcze smutniejsze jest, kiedy niezrealizowane ambicje próbują zrealizować dzięki własnym dzieciom. Krzywdzi się w ten sposób dzieci, ale krzywdzą się też rodzice, bo nie odkrywają prawdziwych możliwości własnego dziecka. (...) Najważniejsze jest, żeby [było - przyp. rikardo] sobą, a czy odkryje siebie w podróżach, w muzyce czy w zawodzie lekarza, będzie to [jego] sprawą. Naszą rolą jest [mu] w tym pomóc, stworzyć warunki, żeby [mogło] stać się sobą, nie przeszkadzać [mu] w tym, nie zabić [w nim] czegoś ważnego."
Sztuka wychowania, o której już nieco mówiliśmy. Wychowanie to nie to samo co wykreowanie dziecka według naszej wizji, dopasowanie go do naszych wyobrażeń o tym, co mogłoby je uczynić szczęśliwym. O klonowaniu wielu wypowiada się, że to nieetyczne. Ale tworzenie kopii samych siebie na własny, egoistyczny użytek - czemu nie? A jakże. Zamiast autentycznej radości, jaką daje obserwowanie prawdziwych umiejętności swoich pociech, mamy tylko biedną namiastkę, szarą i mglistą postać. Jest ona efektem procesu, który da się porównać do bezmyślnego "urabiania" gliny przez ręce niewprawnego i nie mającego pojęcia o rzeźbieniu i pozbawionego jakiegokolwiek poczucia estetyki pseudorzemieślnika.
"Trzeba podążać za rzeczywistością, a rzeczywistość zmienia się w takim tempie, że tylko ten, kto jest najbliższy, czyli dziecko, jest w stanie ją kształtować, a przy okazji kształtuje siebie. Można mu tylko pomóc.
Wyznaczanie losu dziecka przez rodziców jest po prostu nieefektywne. (...) nie jest się dowódcą cudzego życia. Można być doradcą, pomocnikiem, od biedy wzorem czy mistrzem, różne role można pełnić w życiu drugiego człowieka, ale na pewno nie można być dowódcą. (...) Jeśli (...) ktoś próbuje być naszym dowódcą, także w kręgu najbliższych nam osób, powinniśmy wykazać się wewnętrzną siłą, żeby się temu przeciwstawić.
Trzeba nauczyć się trudnej sztuki wpływania na życie zależnych od nas ludzi, przede wszystkim - naszych dzieci. Trzeba też nauczyć się czerpać od nich, przyjmować, że i one mogą mieć pozytywny wpływ na nas."
Rzeczywistością, która zmienia się najszybciej (dla nas, bo nie dla nich) są same dzieci. Warto dostroić się do tempa tych nieuchronnych zmian jak najszybciej, żeby zwyczajnie za nimi nadążać, najlepiej iść tuż obok, bo jak zostaniemy w tyle, mogłoby się okazać, że nie jesteśmy już w stanie ich dogonić... Nikt z nas nie zgodzi się na wyznaczanie mu losu, to dlaczego mielibyśmy inaczej traktować los naszych dzieci? Doradzać, pomagać, dawać przykład (jak najlepszy oczywiście) - to wolno nam robić bez zbytniej ingerencji w życie najukochańszych i najbliższych nam osób. Ale rozkazywać, dowodzić, rządzić - w żadnym wypadku. I jest to ważne zwłaszcza wtedy, gdy dziecko samo nie potrafi się przeciwstawić przesadnej ingerencji w ich życie, nie może wyrazić własnej opinii, bo jest skutecznie "gaszone" przez niewsłuchiwanie się w jego głos. Zapominamy zbyt często, że dzieci nie ryby i mają swój głos i prawo do wypowiedzenia się a naszym obowiązkiem jest ich słuchać... Tak trudno jest dorosłym przyjąć do wiadomości, że mogliby się czegoś nauczyć od dzieci (!)
Marek Kamiński - WYPRAWA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.