SPOTKANIE ZE ZŁOTĄ KACZKĄ
"Zdałem sobie (...) sprawę, jak niewiele i wiele zależy od pieniędzy. (...) ktoś powiedział, że protezy wypełniające pokój w muzeum Auschwitz-Birkenau są nowocześniejsze od tych, które dzisiaj dostają poszkodowani w wypadkach w Polsce. (...) Zrozumiałem wtedy, że niepełnosprawnych ludzi upycha się, żeby zniknęli z horyzontu i nie stwarzali problemów."
Ci, którzy spychają na margines niepełnosprawnych ale przecież wartościowych ludzi zapominają, że każdy - bez względu na stopień upośledzenia (zwłaszcza jeśli chodzi o niepełnosprawność fizyczną) - jest pełnowartościowym człowiekiem, zasługującym na szacunek, szansę, zainteresowanie, opiekę, troskę, miłość itd. Problemem jest brak akceptacji i zrozumienia dla niepełnosprawnych. Oni nie stwarzają problemów ale powinni skłaniać nas do zastanowienia się, jak moglibyśmy im pomóc rozwiązywać ich problemy, często przez nich niezawinione...
"Jeżeli coś jest skazane na niepowodzenie, ponieważ zaczęło być budowane na zbyt kruchych podstawach, nie ma sensu zbyt długo tego ciągnąć, nie ma też sensu naginanie rzeczywistości do naszej wizji. Można przekraczać granice, ale w harmonii z prawdą. Nawet jeśli decydujemy się na jakieś przedsięwzięcie wbrew wszystkim, którzy mówią, że pomysł jest niedorzeczny, musi być w tym pomyśle jakaś wewnętrzna siła, potencjał, energia, która będzie nas pchała naprzód. Gdy tej wewnętrznej energii brakuje, lepiej dać sobie spokój."
Niepowodzenie jakiegoś przedsięwzięcia dość często zależy w niemałym stopniu od nas samych, od naszego nastawienia. Nawet ci, po których spodziewalibyśmy się, że nas poprą, pomogą, dodadzą otuchy, nadziei, mogą uznać nasz pomysł za niedorzeczny i zrobią wszystko, żeby nas zniechęcić. Jeśli mamy w sobie wystarczająco dużo energii, nie damy za wygraną. Weźmiemy przy tym pod uwagę rozsądne argumenty za i przeciw, realia związane z naszym pomysłem.
"Niektórzy rodzice (...) dążą do tego, nie wiem dlaczego, żeby ich dzieci bardzo szybko dojrzewały i mierzyły się z trudnościami życia. [Takie] Dzieci mogą być karykaturą dorosłych w swoim rozumieniu świata."
Można by to też nazwać "wtłaczaniem" dziecka w świat dorosłych. Taki proces jest z gruntu nienaturalny i przypomina przeszczep narządu, który organizm niechybnie odrzuci jako obcy, ponieważ lekarze nie uwzględnili istotnych przy tego rodzaju operacji czynników. Konsekwencje takiego nieodpowiedzialnego działania ponosi niestety pacjent, a w rzeczywistości, o której mówimy, dziecko "udoroślone" przedwcześnie, stając się karykaturą mamusi lub tatusia...
Marek Kamiński - WYPRAWA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.