Tam byliśmy...
Po deszczowym i pochmurnym poniedziałku nie zamierzaliśmy przesiedzieć kolejnego dnia w pokoju, tym bardziej, że aura z każdą chwilą zdawała się poprawiać...
Z nadzieją na choćby odrobinę widoczności, przynajmniej w niższych partiach gór, wyruszyliśmy na - jak się okazało - dość mokre po niedawnych opadach - szlaki. Wilgoć i błoto pod nogami miały być nieodłącznym elementem naszej marszruty. A jak się przydały kijki... Bardziej pewnie stąpałem na śliskim podłożu i często czułem jak okazywały się pomocne...
To było najszybsze i najkrótsze chyba podejście na szczyt.
Mimo chmur widoki były zachwycające i czuliśmy respekt przed przepaścią, o której wiedzieliśmy, że jest tuż, tuż... Pionowa ściana - nie warto się zbliżać do krawędzi... Rozsądek wobec żywiołów i majestatu gór jest wartością absolutnie bezcenną... Nikt nie powinien "gwiazdorzyć", żeby na przykład zapragnąć jakiejś "odlotowej" foty... Otóż to właśnie - zbyt łatwo można "odlecieć" - zbyt daleko lub może raczej zbyt nisko i zdecydowanie definitywnie...
Pamiętając o rozsądku robiłem zdjęcia i robiliśmy je sobie z krajobrazem w tle...
w oddali Kościelec, który po chwili spowiły chmury...
A tam za parę minut będziemy chcieli wejść...
Tak to wygląda z bliska...
Koniec wycieczki...
i rzut oka na zachodnie ściany Nosala.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.