Ostatni dzień pobytu w Tatrach. Dzień wyjazdu z miejsc, których opuszczać się nie chce, w których chciałoby się zostać na dłużej, jak najdłużej... Ale CZAS. Ten czas, który wypełniają najlepsze wspomnienia i niezapomniane chwile pobudzające do pokory wobec ogromu DZIEŁA STWÓRCZEGO... Czas, który upływa nieuchronnie, którego zatrzymać się nie da (z wyjątkiem może licznych kadrów zamkniętych w zdjęciach). Ostatnie godziny przed wyjazdem, które chciałoby się przeżyć jak najpełniej, chłonąć całą piersią powietrze gór i zachwycać się zapierającymi dech widokami... A więc ruszamy. Pieszo - nie w wagoniku, chociaż kiedyś może i tak zechcemy spojrzeć na to, co pod nami...
Nasz cel podstawowy: Kasprowy Wierch.
Na początku szlak prowadzi przez las, obok słychać nasilający się i zanikający szum potoku Bystra, który raz po raz przecinają różnorakie trele skrzydlatych śpiewaków...
Myślenickie Turnie (1354 m n.p.m.). Nawet nie zauważamy, że w drodze
do głównego celu zdobyliśmy czubę, na poziomie której znajduje się
stacja pośrednia kolei linowej z Kuźnic na Kasprowy Wierch.
Co parę minut obserwujemy kolejkę z turystami,
którzy z różnych powodów wybrali ten sposób
dotarcia na szczyt Kasprowego.
Wciąż zatrzymujemy się choćby na chwilę,
żeby przyjrzeć się Giewontowi w oddali...
Chwilami jest dość wąsko i stromo... i ciekawie...
i znowu kolejna odsłona południowej ściany Giewontu...
A to ja na Kasprowym "chińskim murze"...
i na szczycie Kasprowego Wierchu, a w tle szlak na Kopę Kondracką.
Podczas tej ostatniej wyprawy w szczególny sposób odczuliśmy nagłe zmiany temperatur na szlaku. Na samym Kasprowym to ubieraliśmy warstwę, to zdejmowaliśmy, a tuż przed zejściem w kierunku Kopy poczułem (pomimo wszystkich warstw, które miałem na sobie) przejmujący chłód. Na szczęście wkrótce znowu się ociepliło, chociaż nie na długo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.