Dzień po dniu do kina. To zdarzyło się po raz pierwszy, ale pewnie nie ostatni...
Po seansie BOHEMIAN RHAPSODY, który można uznać za podróż do lat młodości, w czwartkowy poświąteczny wieczór odbyliśmy z żoną podróż jeszcze bardziej posuniętą w czasie. Wszystko za sprawą remak'u z legendarnego studia magii filmowej Disney'a.
MARY POPPINS POWRACA po 55 latach od pierwszej ekranizacji (1964) z pomocą współczesnej techniki realizacyjnej. Narzędzia i możliwości techniczne, którymi dzisiaj dysponują twórcy filmów są oszałamiające. Nie znam pierwowzoru MARY POPPINS z 1964 roku - niemniej zwróciłem uwagę na to, jak udało się reżyserowi zastosować najnowsze zdobycze z arsenału współczesnego kina, żeby widz nie miał wrażenia, że przyszedł podziwiać efekty specjalne. Z tego tez powodu jestem ciekaw jak pół wieku temu czarodzieje z wytwórni Disney'a poradzili sobie z różnymi efektami, które dzisiaj nie wymagają aż tyle zachodu. A więc trzeba będzie też obejrzeć Mary "młodszą" o pół wieku...
Wybraliśmy się z żoną na musical MARY POPPINS POWRACA i jak w wypadku wszystkich naszych dotychczasowych wspólnych seansów kinowych, ten nie stanowił wyjątku. Mieliśmy nadzieję na muzyczną ucztę i nie zawiedliśmy się. I to nie tylko za sprawą samej muzyki Marca Shaimana. Film wyświetlany jest w polskiej wersji z dubbingiem. Nasi rodzimi aktorzy i wokaliści radzą sobie rewelacyjnie i idealnie utożsamiają się z oryginałami, wręcz się z nimi stapiają do tego stopnia, że niemal zapominamy, iż oglądamy film zagraniczny. Z ogromną przyjemnością oglądaliśmy i słuchaliśmy ich prawdziwych artystycznych wyczynów.
Bajka wciąga każdego, kto bez względu na metrykę czuje się dzieckiem. Powiedzmy prawdę: wraz z wiekiem ta tęsknota do tego, by choć przez chwilę poczuć się dzieckiem nawet się pogłębia. Dlatego bez reszty daliśmy się oczarować akcji i zatopiliśmy się w wyobraźni dzięki wszechogarniającej sile muzyki.
Po piosence ("Niebo jak sen") wykonanej przez Latarnika (Świetlika) na samym wstępie filmu wkraczamy w życie rodziny Banksów w chwili, gdy zaczynają się ich kłopoty z domem.
Niespodziewanie na ratunek bohaterom opowieści przylatuje z chmur niezawodna w tego typu sytuacjach niania Mary Poppins (Emily Blunt).
Oglądając tę scenę nie mieliśmy wątpliwości, że Mary Poppins spłynęła do rodziny Banksów z nieba z pomocą parasolki i na wezwanie do interwencji przez latawiec znaleziony na strychu domu...
"Najpierw będziemy się musieli uporać z tym brudem!"
Przy tej okazji chciałbym przypomnieć czym dla mnie jest i na zawsze pozostanie baśń.
To cudowna rzeczywistość, w której brak wyraźnej granicy między światem realnym a fantazją. Bohaterowie swobodnie przekraczają te niewidzialne, w gruncie rzeczy istniejące (ale czy na pewno?), granice. Ten fantastyczny świat baśni zamieszkują różne istoty, często tak różne od tych, do których przywykliśmy, ale bardzo podobnych do nas pod jednym względem.
W świecie fantazji - tak jak w naszym - egzystują postacie dobre i złe. I może dlatego są nam tak bardzo bliskie. Jednak zasadnicza różnica pomiędzy tymi dwoma światami jest taka, że mieszkańcy stamtąd mają większe możliwości z racji dostępu do "magicznych" mocy. Świat baśni bywa też zwykle mniej skomplikowany niż nasz, co być może wynika z żelaznego schematu rozgrywających się w nim zdarzeń: walki dobra ze złem - zawsze na korzyść tego pierwszego.
Co nas (a przede wszystkim dzieci - czyli prawie wszystkich) pociąga w baśni?
*Przekonanie, że jakieś nadprzyrodzone siły wciąż mają na nas wpływ.
*Wszystko w przyrodzie żyje i ma uczucia (a więc przyrodę należy szanować).
*W świecie baśni obowiązują, choć nie zawsze pisane, normy moralne i prawa,
których należy przestrzegać (w przeciwieństwie do realu, w którym przyszło
nam żyć).
*Bohaterowie idealni są przeciwstawieni czarnym charakterom.
Przybycie Mary Poppins do Banksów oznacza nowe porządki i niesamowite przygody.
Pierwszą z nich jest kąpiel w wannie specjalnie przygotowanej do tego celu przez nianię śpiewającą na zachętę uroczą piosenkę "Czy ktoś uwierzy w to?". Dzieciaki, nie bez oporów, wskakują w końcu do spienionej wody i wtedy się zaczyna przygoda, której nie zapomną nigdy... Rodzice, uwaga! Jeśli wasze dzieci nie przepadają za kontaktem z wodą i mydłem, szamponem, żelem lub czymś w tym rodzaju, to po obejrzeniu tej sceny mogą zażądać: Mamusiu, zrób mi też taką kąpiel!
"Jeszcze nie teraz!"
"No to kręcimy... i jazda!"
W świecie przedstawionym na wazie John, Georgie i Annabell przeżywają chwile radości na występie Mary Poppins i Latarnika ("Okładka może cie zwieść") w kabarecie Royal Daulton Music Hall. W piosence "Okładka może cię zwieść" absolutnie wbija w fotel wstawka raperska (przypominam, że to jest musical w stylu broadwayowskim!) w rewelacyjnym wykonaniu Wojtka Brzezińskiego.
Po powrocie do "realu" dzieci wraz z nianią udają się do Topsy (Meryl Streep), która potrafi naprawić dosłownie wszystko. Ale pojawia się pewien problem... Jak sobie poradzi z przeszkodą, która wydaje się być nie do pokonania?
Moją uwagę zwróciła także "scena rowerowa".
Wcześniej jednak spodobał mi się patent z drabiną jako platformą transportową (na zdjęciu poniżej). Pomyślałem, że podjąłbym się takiej próby jedynie pomocą baloników od starszej pani w parku (jedna z ostatnich scen filmu).
Myślę, że i tak już zdradziłem za dużo szczegółów fabuły. Tak więc zapraszam do kina na sporą porcję dobrej zabawy, wzruszeń, pięknej muzyki, dziecięcej beztroski i dojrzałości zarazem, która przydałaby się niejednemu dorosłemu...
Warto przenieść się do innego wymiaru i doświadczyć przeżyć, których tak bardzo brakuje nam wszystkim na co dzień...