OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

poniedziałek, 14 września 2015

ŚWIĘTA GÓRA SIKKIMU - Wojciech WRÓŻ

19 maja 1978 godz. 14.15 (Kangczendzonga Południowa)


"(...) gdyby człowiek nie ryzykował zdechłby chyba z nudów"
                                                                                                                                                           Romain Rolland

"Zdziwienie było naszym pierwszym wrażeniem. Jak tu cicho! Kilkadziesiąt metrów niżej huraganowy wiatr, a tu absolutny bezruch, spokój. Siedziba bogów, Świętego Lamy? (...)


- Jesteśmy na szczycie! Weszliśmy o drugiej piętnaście!"




"- Tu się czuje wszechświat, bracie, naprężony grzbiet wszechświata, człowiek jest tutaj taki malutki, niepotrzebny."

                    Wojciech Brański po wejściu na Kangczendzongę Pośrednią
                         (drugie wejście polskiej ekipy podczas tej samej wyprawy)

Właśnie odświeżyłem sobie książkę, którą czytałem ponad trzydzieści lat temu w okresie fascynacji osiągnięciami polskich himalaistów. 

Pierwszą z tej "serii" były DWIE KANGCZENDZONGI pod redakcją Piotra Młoteckiego, jednego z uczestników tamtej słynnej ekspedycji. 

Wtedy takie wyprawy rzeczywiście mnie zachwycały. Dzisiaj nadal jestem pełen uznania dla wyzwań, jakim zdecydowali się sprostać nasi wspinacze, ale mam do tych wyczynów pewien dystans. 

Bynajmniej nie zgadzam się z wypowiedzią, zacytowaną na wstępie, której autorem jest laureat literackiej nagrody Nobla z 1915 roku, Romain Rolland. Oczywiście bywają w życiu sytuacje, w których możemy się znaleźć mimo woli i musimy podjąć niezamierzone ryzyko. Ale czym innym są te, wynikające z naszych decyzji, sytuacje, w których nie zdołamy uniknąć ryzyka - i to wielokrotnie. 

Bardzo lubię chodzić w góry. Mam respekt przed nimi i wiem, że muszę być pokorny na szlakach i szczytach. Góry nie tolerują "gwiazdorów" i "bohaterów". Idę w góry, żeby z nich wrócić, więc nie planuję wyjścia tam, skąd mógłbym nie wrócić, bo ryzyko jest zbyt duże. Nie chcę sobie ani innym niczego udowadniać. Cieszę się z każdego osiągniętego celu, ale tak jak Marek Kamiński, który pisze o tym w swojej książce WYPRAWA - "Liczy się droga, a nie cel"

Nie potrzebuję wyjątkowej dawki adrenaliny. Szczęściem dla mnie jest sama możliwość postawienia stóp w miejscach, w których jeszcze nigdy nie byłem lub takich, które odwiedzam po raz kolejny. Gdyby okoliczności tego wymagały będę zdecydowany zawrócić albo w ogóle nie wychodzić...




3 sierpnia 1986, w godzinach wieczornych, wszedł bez tlenu na wierzchołek K2 południowo-zachodnim filarem (Magic Line) wraz z Peterem Bozikiem i Przemysławem Piaseckim. Było to pierwsze całkowite przejście tej drogi, rozsławionej przez Reinholda Messnera. Zginął podczas zejścia ze szczytu w tzw. Żlebie Butelki (zwanym również Szyjką Butelki – Bottleneck) w górnych partiach drogi pierwszych zdobywców, na wysokości ok. 8100 m. Dokładna przyczyna wypadku nie jest znana, ale podejrzewa się, że w zupełnych ciemnościach wyjechał on z liny w miejscu, gdzie była jednometrowa przerwa w poręczówkach. Wojtek Wróż był siódmą ofiarą tragicznego sezonu 1986 na K2 (w sumie zginęło wtedy 13 osób).

                                      (z artykułu w 25 rocznicę śmierci Wojciecha Wróża)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.