OSTATNIO CZYTANE
-
Rozdział 1 Na początek dla tych, którzy nigdy o nim nie słyszeli , definicja hobbita z książki zacytowana: (...) co to j...
-
EPILOG fragmenty recenzji z okładki: (...) podróżowanie to nie tyle sprawa geografii, ile stan umysłu. Bo przecież życie jest podróżą. I...
-
Shane S. - dziennikarz Robin Williams wywoływał u mnie śmiech od samego dziecka; mam zamiar zapamiętać go nie głównie z powodu...
-
Giewont nazajutrz o poranku z okna mojego pokoju Pod Nosalem Znowu w moich ukochanych górach. Przyjechałem w sobotę po poł...
-
"To taki mały demon, który mieszka w głowie. (...) ten demon musi siedzieć w samym środku czaszki i się nie ruszać. (...) Zapiera s...
NIEZAPOMNIANA LEKCJA
czwartek, 28 stycznia 2016
MOJE ŻYCIE W NOWYM ORLEANIE
- LOUIS ARMSTRONG (nie tylko) o sobie - cz.2
o ulubionych potrawach
(...) Wszyscy troje ciężko borykaliśmy się z losem niemal przez całe nasze życie, mimo to chętnie przeżyłbym to wszystko jeszcze raz od nowa. Mayann za piętnaście centów potrafiła przyrządzać tak smakowite potrawy, że na samo ich wspomnienie cieknie mi ślinka. Nieraz posyłała mnie (...) po rybie głowy za piętnaście centów i robiła wielki garnek cubie yon , które podawała z sosem pomidorowym i ugotowanym na sypko ryżem. Obżeraliśmy się tym do granic możliwości. Jej kreolska gęsta zupa gumbo była najlepsza na świecie. A jaką gotowała kapustę z ryżem! O czerwonej fasoli z ryżem mogę powiedzieć jedynie tylko tyle, że jest to potrawa mojego życia.
Mayann nauczyła nas oboje przyrządzać swoje najlepsze potrawy. Jej jumbolaya była wprost cudowna. Jest to mieszanina kiełbasy, krewetek, ostryg i krabów z ryżem, przyprawiona sosem pomidorowym. Palce lizać! I jeśli ktokolwiek, próbując jumbolayi ugotowanej przez Mayann, nie potwierdziłby tego, to nie nazywam się Louis Satchmo Daniel Armstrong."
o szczęściu
"Wracałem właśnie do domu, gdy nagle zerwała się wściekła wichura z deszczem. Gwałtowne podmuchy wiatru zrywały z domów dachówki i rzucały je na ulicę. Miałem szczęście, że wyszedłem z tego cało, bo dachówki padały gęsto i zabiły wielu ludzi."
o bananach
"Ponieważ nie miałem okazji grać na kornecie, chwytałem się różnych prac dorywczych. Przez jakiś czas pracowałem w porcie przy rozładunku bananów, aż tu raz z wiązki, którą niosłem do punktu kontroli, wyskoczył wielki szczur. Rzuciłem wiązkę i zacząłem uciekać. Kontroler wołał za mną, żebym wrócił i odebrał zapłatę, ale ja zatrzymałem się nie wcześniej aż w domu. Od tego czasu obchodziłem te owoce z daleka. Nie ruszyłbym banana, nawet gdybym miał umrzeć z głodu. A pamiętam, jak bardzo je przedtem lubiłem. Gdy kontroler na mnie nie patrzył, potrafiłem sam załatwić dojrzałą wiązkę."
o zakupach na raty
"(...) kupiłem swój pierwszy fabrycznie nowy kornet na raty, na zasadzie spłat "trochę teraz, trochę później". Ale gdy tylko mój wierzyciel mnie złapał i upominał się o "trochę teraz", mówiłem mu:
- Dam wam wszystkim trochę p ó ź n i e j, bo niech mnie szlag trafi, jeśli mogę wam dać trochę t e r a z."
o sobie
"Nie chcę, aby ktoś pomyślał, że pozuję na świętego. Mam wady jak każdy człowiek, jednak zawsze starałem się żyć uczciwie. Byłem zdecydowany grać swoją muzykę bez względu na wszystko, i aby to osiągnąć, musiałem zrezygnować z wielu przyjemności."
o inspiracji
"Jako chłopiec czerpałem inspirację do swojej muzyki z wielu źródeł, dostarczali mi jej różni ludzie i różne instrumenty. Zawsze kochałem muzykę i nie miało dla mnie znaczenia, kto i na jakim instrumencie ją gra, jeśli była dobra."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.