Karcma "Przy Młynie" nocą...
Podczas mojego pobytu w Tatrach w 2017 roku musiałem zmienić miejsce stołowania się. Wcześniej zawsze czynny był przybytek "U RYŚKA". Jednak w ubiegłym roku na przełomie czerwca i lipca Rysiek postanowił zrobić sobie (słuszną) przerwę przed sezonem.
Karcma "Przy Młynie" mieści się niedaleko mojej stałej kwatery, niespełna 10 minut marszu. Zachodziłem tam wracając prosto ze szlaku jak i po odświeżeniu się i przebraniu na kwaterze.
Wnętrze - jak na góralską karczmę przystało - odpowiednio wyposażone i urządzone, tworzy swoisty klimat, który dopełnia atmosferę otaczających zewsząd szczytów.
Przy sprzyjającej aurze można i warto usiąść na zewnątrz, żeby spożyć posiłek lub choćby tylko coś wypić, albo zjeść deser.
Menu zaspokaja najbardziej wybredne gusta gości. Porcje są smaczne, konkretne, podane z klasą i nie sposób stąd wyjść głodnym. Warto zamówić deser na miejscu. Można też skorzystać z lodziarni i ciastkarni nieopodal, po drugiej stronie ulicy.
Porcja pstrąga,
mogłaby być dla dwojga... i osobno grule.
deser lodowy i gorąca czekolada, mniammm...
lżejsze danie - naleśniki ze szpinakiem...
jeszcze raz gorąca czekolada
z bitą śmietaną...
W ostatnim dniu mojego pobytu, po oświadczeniu, że nazajutrz wracam nad morze, przy rozliczeniu posiłku spotkał mnie miły epizod. Otóż kelner zaprosił do degustacji miejscowej oryginalnej i odpowiednio "mocnej" nalewki - na "Do widzenia!", po czym wyraził nadzieję, że spotkamy się w kolejnym sezonie. Na pewno przynajmniej jeszcze raz ponownie tam zawitam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.