"Śpiący Rycerz" o poranku...
Po przyjeździe do Zakopanego w sobotę, niedziela zapowiadała się pogodna, w związku z czym postanowiłem niezwłocznie po obiedzie wybrać się na pierwszy "spacer" dla rozruchu. Cel: Sarnia Skała, na której byłem dwa lata temu, tyle że wtedy podchodziłem tam z Doliny Białego. Tym razem zaplanowałem podejście z Kuźnic, Ścieżką nad Reglami i zejście do Doliny Strążyskiej. W 2015 roku szliśmy na ten szczyt z moim młodszym synem. Teraz nie miałem kompana.
Na widoczność tego dnia nie można było narzekać. Było też bardziej sucho niż przed dwoma laty. Za plecami rozciąga się panorama z Zakopanem, jak na dłoni. Bardzo przyjemny widok.
Po lewej, w oddali, panorama obejmuje Koszystą, Żółtą Turnię i Granaty.
Pomimo, że na szlaku spotkałem naprawdę niewielu turystów (przede wszystkim idących w kierunku przeciwnym do mojego), to na samym szczycie (1377) było dość tłoczno. Większość przybyła najwidoczniej z Doliny Strążyskiej. Ale ponieważ miejsce jest stosunkowo rozległe, daje szansę na dość swobodne poruszanie się i znalezienie przestrzeni na wypoczynek, konsumpcję lub zrobienie zdjęcie bez udziału innych obecnych tam turystów.
moi jedyni nieodłączni "kompani"
wędrówek po szlakach...
Sarnia Skała, z uwagi na swoją rozległość, bardzo sprzyja przybywającym na nią gościom. Nie znaczy to jednak, że można tu zapominać o zachowaniu ostrożności. I w tym względzie mam swoje dość osobiste obserwacje. Najpierw byłem świadkiem, jak ojciec prowadził na dość eksponowaną część szczytu swojego kilkuletniego synka, zachęcając go wejścia w dość niebezpieczne rejony możliwością zdobycia "punktów" w rywalizacji z samym sobą, na którą zapewne umówił się z nim jeszcze przed wyjściem lub w drodze na szczyt. Mały z płaczem i nie bez oporów wszedł niemalże ciągnięty tam czy popychany przez tatusia, a potem kazano mu pozować do "efektownego" selfie, żeby pokazać mamie, jaki to z niego dzielny synek.
Zaledwie zaniechałem obserwacji tatusia z synkiem, tuż przy mnie, przed skrajem szczytu, za którym ściana stromo opada w dół, pojawiły się dwa maluchy z mamusią, jak gdyby nigdy nic wspinające się niebezpiecznie na sam szczyt, ciekawe, co też tam da się zobaczyć... Struchlałem na ten widok. Tymczasem opiekuńcza mamusia zdawała się kontrolować sytuację i była dość ufna, że jej pociechy nie zapuszczą się zbyt daleko. Jednak raz po raz zachęcała je delikatnym mamusinym głosem do zachowania ostrożności. Zwracała się do nich po angielsku, ciepłym i uspokajającym tonem... Zaproponowałem, że mogę zrobić jej zdjęcie, na co z ochotą przystała.
Potem poprosiłem, żeby zrobiła zdjęcie także mnie, ale dopiero gdy jej dzielne maluchy zejdą na dół, żeby poczekać na mamusię w bezpiecznym miejscu...
Następne zdjęcia zrobiłem już sam, starając się wybrać co ciekawsze kadry. Sami oceńcie czy mi się udało.
Po około półgodzinnym postoju na szczycie Sarniej Skały udałem się w dalszą drogę, ku zejściu do Doliny Strążyskiej.
"głowa Rycerza" widziana z Doliny Strążyskiej...
Idąc Ścieżką Pod Reglami postanowiłem powrócić do Doliny Ku Dziurze i samej jaskini Dziura.
Zrezygnowałem z wejścia w głąb jamy z uwagi na dość śliski i osuwisty grunt. Może wybiorę się tu kiedyś na dokładniejszą penetrację, ale nieco lepiej przygotowany sprzętowo i z asekuracją osoby towarzyszącej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz ukaże się po sprawdzeniu przez administratora.
Bardzo proszę o poprawne gramatycznie i ortograficznie wypowiedzi.
Dziękuję za wyrażenie opinii.