OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

środa, 26 lipca 2017

HOMOLE - UROKLIWY WĄWÓZ W PIENINACH - 2007

PIĄTEK


Jednym z miejsc odwiedzonych przez nas w towarzystwie Pani Ewy był pieniński wąwóz Homole. Chociaż z roku na rok jego wygląd się zmienia głównie za przyczyną coraz bardziej pnących się w górę drzew, potrafi zauroczyć każdego, kto się tam znajdzie. 


właśnie na tę sosenkę rosnącą 
na szczycie skały wskazuje Pani Ewa...

Spacer doliną (zwłaszcza przy pięknej, słonecznej pogodzie) to prawdziwa przyjemność. Szum potoku Kamionka, śpiew ptaków i inne odgłosy przyrody, które nam towarzyszyły, to niezapomniane doświadczenie. Można tak zresztą powiedzieć o każdym miejscu, w którym przeżywamy choćby przez parę chwil nasze "sam na sam" z dziełem stwórczym.


Przebywanie w takiej scenerii z najbliższymi jest wartością bezcenną, czymś, czego w żaden sposób nikt nie jest w stanie nigdy nas pozbawić. Takie chwile NA ZAWSZE pozostają w naszej pamięci, w naszym sercu, w naszych myślach. Dzięki temu od czasu do czasu uświadamiamy sobie, że wciąż tam jesteśmy - chociaż nie dosłownie w sensie fizycznym, to jakby na wyższym poziomie świadomości - przez niewidoczny ślad pozostawiony przez nas w tych miejscach.






Wąwóz ma długość około 800 m. Tam gdzie podejście staje się bardziej strome pomocne są drewniane stopnie i poręcze.




















Raz po raz zatrzymuję się, żeby pochylić się nad okazami flory, przyjrzeć im się z bliska, powąchać...



Fragmenty szlaku to niemal luksusowy, jak na górskie warunki, chodnik.




Dochodzimy w końcu do Dubantowskiej Dolinki, gdzie znajduje się koszona polana, ławki i stoły dla turystów. Miejsce to świetnie nadaje się na wypoczynek, spożycie posiłku przed powrotem lub dalszą trasą prowadzącą na najwyższy w całych Pieninach szczyt Wysoka (1050 m n.p.m.). Możemy tutaj także zobaczyć charakterystyczne Kamienne Księgi, skały, na których według podań spisano losy ludzkie aż do końca świata.





Tym razem wracamy na dół. Na Wysoką wybierzemy się w niedalekiej, jak się niebawem okazało, przyszłości. 












piątek, 14 lipca 2017

SPŁYW DUNAJCEM 2007 - PIERWSZA ODSŁONA

PIĄTEK


Wtedy nie przypuszczałem, że moje spotkania z Dunajcem wiele razy powtórzą się w następnych latach... Trasa spływu jednak oferuje tyle atrakcji i o każdej (żeglownej) porze roku, że trudno się oprzeć pokusie, by wielekroć powtarzać tę uroczą wycieczkę...

Jedną ze wspomnianych atrakcji spływu Dunajcem są flisacy i ich barwne, zabawne, nieraz pikantne (ale ze smakiem) anegdoty i zagadki dotyczące orientacji w terenie w rodzaju: w którą stronę teraz zakręci rzeka albo po której stronie będzie widoczny jakiś obiekt gdy wpłyniemy w najbliższy zakręt?



Podczas trasy spływu widzimy Trzy Korony, które wspaniale wkomponowują się w krajobraz z różnymi jego elementami...





Od czasu do czasu na którymś z brzegów zauważamy urokliwe i charakterystyczne dla tego rejonu widoki takie jak np. pasący się kierdel owiec...


który z Trzech Koron wyglądał mniej więcej tak...




To też Trzy Korony ale już z innej strony...




niedaleko Janosikowej Skały, 
gdzie słynny zbójnik ponoć przeskoczył rzekę...


Nurt rzeki co chwila się zmienia. Raz jest wartki, to znów spokojny, niemal przypominający jezioro...



przed nami skały w kształcie kapturów 
czyli SIEDMIU MNICHÓW

Legenda głosi, że w skałach zaklęci są zakonnicy, którzy zanadto folgowali swym grzesznym zachciankom. Kiedy próbowali zakraść się do mniszki, by z nią poswawolić na zawsze zamienili się w skały... Może kiedyś było to dla kogoś przestrogą przed zaspokajaniem niewłaściwych żądz, ale dzisiaj...



ściana Facimiechu, na której ponoć widać 
twarz grzesznej mniszki i wizerunek orła


tutaj co niektórzy poczuli niemal objawy choroby morskiej...

tuż pod ścianą Sokolicy

a to miejsce nasi przewodnicy 
określają mianem "usta teściowej"...


tafla wody jest w zasięgu ręki 
więc można na chwilę zanurzyć dłoń...

woda wlewa się na pokład tratwy; 
flisacy dla komfortu podróżnych raz po raz ją wylewają...

Zbliżamy się do Szczawnicy. Za chwilę koniec wyprawy. Na pewno będziemy chcieli tu powrócić...