OSTATNIO CZYTANE

NIEZAPOMNIANA LEKCJA

piątek, 31 maja 2013

"Zwykle nie ufamy tym, którzy się wyróżniają. Kto się wyróżnia, jest podejrzany (...)"

Marek Kamiński

ROZMOWA 19


SKOK W NARTACH DO BASENU

"Nie musimy uczyć się na błędach. Mamy już przyswojoną wiedzę, teorię, która pasuje do rzeczywistości. Eliminujemy przez to słabe punkty, oczywiście nie wszystkie, bo rzeczywistość zawsze będzie nas zaskakiwać."

 


"Zwykle nie ufamy tym, którzy się wyróżniają. Kto się wyróżnia, jest podejrzany (...)"

W ogóle bywamy bardzo podejrzliwi wobec innych. Wydaje się to w pewnym sensie uzasadnione, bo niejednokrotnie zdarzyło się nam przekonać, że nasze obawy, dystans wobec kogoś nie był bezpodstawny. Intencje wielu są dzisiaj nie do końca uczciwe i godne pochwały. Ale przecież to nie oznacza, że są i tacy, którzy jeszcze nie całkiem ulegli zepsuciu w tym świecie i zasługują na nasze poparcie.

"Jeśli ktoś chciałby zrobić coś dobrego, po to żeby być sławnym, to cóż w tym złego? Najważniejsze są owoce tego, co robimy. (...) Najlepiej gdy sława przychodzi z zewnątrz. (...) Ale jeśli wśród ludzi, którzy męczą się i trudzą w codziennym życiu, ktoś zacznie się wyróżniać, od razu usłyszy: chcesz się pokazać, być kimś lepszym, kimś sławnym. Czy to nie jest chore? (...) Nie trzeba bać się opinii, że to, czym chcemy się zająć, jest złe, bo wynika z potrzeby ludzkiego uznania."

To nawet naturalne, że pragniemy być zauważani, że chcemy się pokazać. Tak jest od najwcześniejszych lat, od dziecka. Co by się stało, gdybyśmy nie pozwolili naszym dzieciom "zabłysnąć", nie pochwalili ich za kolejne osiągnięcia? W gruncie rzeczy pod tym względem wielu z nas zostaje to na później. Nawet gdy mamy już sporo lat na karku lubimy być doceniani.


Marek Kamiński - WYPRAWA

czwartek, 30 maja 2013

"Spełnienie często polega na ograniczeniu.(...) W przezwyciężaniu słabości splata się jakby cały człowiek."

Marek Kamiński

ROZMOWA 18

W HARMONII

"Może kiedy osiągnęliśmy coś, co nas spełniło, lepiej przystanąć niż iść od razu dalej. Inaczej można łatwo spaść. (...)"


   

"Ważne jest, by nie rozpędzać się zbyt daleko, ale równie ważne jest, by nie zatrzymać się przed czasem. (...)"

Niektórzy nazywają to "zrównoważonym podejściem" do sprawy. Nie jest to bynajmniej łatwe ale warto próbować to w sobie wyrobić i to w odniesieniu do różnych okoliczności...

"Nieraz wydaje nam się, że ponieśliśmy porażkę, szkoda było próbować, ale dużo ważniejsza od porażki jest próba. Bardziej liczy się to, że spróbowaliśmy niż to, że nie doszliśmy.
Każda porażka czegoś nas uczy." (...) 

Nierzadko inni "pomagają" nam w takim myśleniu i sztuka polega na tym, żeby zbyt łatwo nie uwierzyć, że tak jest jak ktoś chciałby nam to uzmysłowić. 
Możemy nie osiągnąć celu ostatecznego. Może naprawdę od początku był poza naszym zasięgiem, ale to, że spróbowaliśmy podjąć wyzwanie daje nam wyobrażenie dokąd sięgają granice naszych możliwości. Nie w ogóle ale w tym momencie; może za jakiś czas uda nam się te granice przesunąć nieco dalej, a może nawet zdołamy wejść na upragniony "szczyt"?

"Ważne, aby wszystko robić w zgodzie ze sobą. (...) Życiowe spełnienie, dążenie do jego osiągnięcia nie polega na mnożeniu i konsumowaniu wrażeń. Nie dają nam poczucia spełnienia starania, by jak najwięcej doznać i jak najwięcej rzeczy zdobyć. Spełnienie często polega na ograniczeniu."

"Spełnienie często polega na ograniczeniu." - To "ograniczenie" rozumiem jako samoświadomość, że zawsze więcej pragniemy przeżywać, doświadczać, robić niż w rzeczywistości jesteśmy zdolni. To "mnożenie i konsumowanie wrażeń", o którym Pan wspomniał, może prowadzić do frustracji w momencie, gdy okazuje się, że coś jest poza naszym zasięgiem - i to z powodu różnych ograniczeń: materialnych, zdrowotnych, intelektualnych, środowiskowych. Niektóre z nich oczywiście da się przynajmniej w części zminimalizować. Ważne, żeby pragnienie spełnienia w czymś bardziej zasadniczym nie odbierało nam radości przeżywania spraw drobnych, choćby były one bez związku z jakimś większym celem.

  "Z wrażeniami jest jak z rzeczami. Człowiek gromadzi je, ale gromadzenie przestaje wnosić coś nowego, a człowiek zmienia się w niewolnika przedmiotów. (...) Nie chodzi więc o to, żeby kolekcjonować wrażenia, ale o to by nie przestać szukać."

To bardzo ciekawe i motywujące zarazem stwierdzenie. 
Być bardziej poszukiwaczem niż kolekcjonerem. Wydaje mi się tym bardziej ważne, że świat, w którym żyjemy, stawia na kreowanie w nas poczucia, iż tylko żyjąc pełnią wrażeń, jakie mogą nam dać np. współczesne gadżety, jesteśmy w stanie być naprawdę usatysfakcjonowani oraz że nam się to należy, w związku z czym powinniśmy o to zabiegać za wszelką cenę. 

"Harmonia czasem polega na tym, żeby stanąć, zatrzymać się, a czasem na tym, żeby szukać.(...) Gdy brakuje harmonii, jedni są nieszczęśliwi z powodu biedy, a inni z powodu bogactwa. Tymczasem, ani brak rzeczy, ani ich nadmiar nie jest sednem, podobnie brak wrażeń lub ich przesyt."

"W życiu przeważnie czegoś nam brakuje, coś jest nie tak, mamy pretensje do przeszłości, obawiamy się o przyszłość, nosimy w sobie ukryty żal do siebie i innych ludzi. (...) Stan głębokiej satysfakcji, spełnienia (...) (w)ynika z czegoś głębszego niż osiągnięcie celu. Jest owocem wiary, wytrwałości, woli w dążeniu do celu. W przezwyciężaniu słabości splata się jakby cały człowiek."

"(...) ani brak rzeczy, ani ich nadmiar nie jest sednem, podobnie brak wrażeń lub ich przesyt." Bardzo piękne i mądre słowa. "Stan głębokiej satysfakcji, spełnienia (...) (j)est owocem wiary, wytrwałości, woli w dążeniu do celu." Te słowa są mi szczególnie bliskie z uwagi na wyznawane wartości duchowe. Przypominają mi jak wiele znaczy dla mnie więź z Bogiem, jak bardzo potrzebuję wytrwałości, samozaparcia, woli i dyscypliny w dążeniu do celu, jaki sobie wytyczyłem decydując się na odpowiedzialne chrześcijaństwo.


 Marek Kamiński - WYPRAWA

poniedziałek, 27 maja 2013

"Nawet niewłaściwie dobrany kolor ścian w biurze może mieć swoje znaczenie."

Marek Kamiński

ROZMOWA 17


BALAST NA GŁOWIE, BALAST W GŁOWIE

"Zawsze jest pewna odległość, którą trzeba pokonać w drodze do celu. (...) Pierwsze sto metrów rozgrywa się w naszej psychice i rozstrzyga o dojściu albo rezygnacji.

Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak wiele zależy od psychiki, od naszego nastawienia. Jesteśmy skłonni nie zauważać tego, co się dzieje na płaszczyźnie wewnętrznej. Bardziej przemawia do naszej świadomości to, co często jest dopiero efektem przemyśleń, przewartościowania w umyśle i ustalenia priorytetów. Nader często zbyt późno dociera do naszej świadomości, co tak naprawdę jest (lub było) dla nas ważne... Jeśli zbyt szybko i zbyt łatwo zrezygnujemy z osiągnięcia upragnionego celu może się zdarzyć, iż nie będzie okazji, by się przekonać, że warto było podjąć próbę: pomimo, wbrew, na przekór...  

Wyprawę można porównać do góry lodowej. Jedna siódma wystaje ponad powierzchnię, sześć siódmych ukrytych jest pod wodą. (...) kluczem do wyprawy jest sześć siódmych pod wodą, wszystko co rozgrywa się przed wyprawą. Sama wyprawa jest zaledwie wynikiem, skutkiem." (...) 

Ciekawe, że niemal zawsze z górą lodową kojarzy mi się tragedia Titanica. W kontekście Pana wypowiedzi jest to zupełnie uzasadnione, ponieważ mówimy o sukcesie bądź klęsce wyprawy, przedsięwzięcia... Zignorowanie tego, co niewidoczne na pierwszy rzut oka może się skończyć fatalnie, wbrew naszym oczekiwaniom. I tak jak w wypadku literalnej góry lodowej nie musimy nurkować w lodowatych głębiach oceanu, żeby ocenić rozmiary tego, co po powierzchnią, w życiu też można stosunkowo "bezboleśnie" wykonać pomiary, analizy, symulacje - ot, po prostu użyć wyobraźni, skorzystać z doświadczenia, żeby dotrzeć do celu (dopłynąć bezpiecznie do góry lodowej i może nawet zrobić sobie na jej powierzchni pamiątkowe zdjęcie...).

"Wiedza i przede wszystkim wiedza decyduje o sukcesie, a materia, przedmioty są tylko jej dopełnieniem." (...)

Tak rozumiana wiedza to nic innego jak praktyczna mądrość, umiejętność właściwego użycia zdobytej wiedzy.

"Zbędnym balastem może się okazać wiele drobnostek. Nieodpowiedni sprzęt, ale też nieodpowiednie zachowanie czy nawyki, błędne kroki w sytuacjach kryzysowych. Generalnie wszystko, co nie jest niezbędne. (...) przekonanie, że przedmioty, których nie używamy, mają hamującą energię, jest warte uwagi. Zbędne przedmioty przeszkadzają nam w działaniu, myśleniu, blokują nas zarówno w pracy jak i na wyprawach. (...) Zbędne elementy absorbują naszą uwagę, którą lepiej skierować na coś naprawdę ważnego. (...) 

Podstawową sztuką w drodze jest eliminowanie tego, co zbędne. Dzięki eliminacji zostają nam najlepsze rozwiązania. 

Zajrzyjmy do naszych szaf czy szuflad - ile tam niepotrzebnych rzeczy! Chomikujemy je, nie potrafimy wyrzucić, bo czym więcej ich mamy, tym czujemy się bezpieczniej. A nuż się to kiedyś przyda... (...) Takie asekuracyjne myślenie, na wszelki wypadek, jest dużym obciążeniem." (...)

"A nuż się to kiedyś przyda..." Może, ale najczęściej wcale a w najlepszym przypadku "może kiedyś" w nie dającej się przewidzieć przyszłości. A stos rośnie, warstwy się "nawarstwiają", przestrzenie wypełniają się do granic wytrzymałości materiału. Niemal każdy z nas pakował kiedyś walizkę, plecak czy torbę podróżną. Jeśli nie mieliśmy kłopotów z ich domknięciem, to najprawdopodobniej nie była przeładowana. Ale wielu z nas może z nie lada wysiłkiem i nie bez pomocy innych musiało stoczyć istną batalię przy zamykaniu wspomnianych przedmiotów. A przecież wystarczyło najpierw sporządzić listę rzeczy NIEZBĘDNYCH I NAPRAWDĘ PRZYDATNYCH i wykazać się odwagą i stanowczością przy eliminowaniu zbędnego balastu...

"Nie ma rozwiązań na całe życie"

... bo życie jest zbyt wielowątkowe.

"Człowiek ma skłonność do tego, by maksymalnie odwlekać moment decyzji. (...) Na ogół lepiej podjąć decyzję szybciej niż ją przeciągać."

"Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze - będziesz miał dwa dni wolnego" - brzmi 6-te przykazanie "szczęśliwego" człowieka według niektórych a według innych "lenia". A t - wolisz odwlekać z wykonaniem czegoś istotnego czy raczej starasz się tego nie odkładać?

"Próbujemy łapać zbyt wiele srok za ogon, za co płacimy straconym czasem."

Chyba każdy z nas się nie raz na tym przyłapał. Ale czy udało się nam wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość?


Marek Kamiński - WYPRAWA

sobota, 25 maja 2013

"Gdybym powiedział, że nic mnie już nie zaskoczy, byłoby to brakiem szacunku dla życia, bo ono zaskakuje nas przez cały czas."

Marek Kamiński

ROZMOWA 16

DRIVE

"Liczymy, że zrobimy coś razem, ale kogoś raptem zaboli paluszek i główka, i nie chce słyszeć o dalszym ciągu. (...)







I właściwie już w tym momencie moglibyśmy się poddać rezygnacji, ulec zniechęceniu, tym bardziej jeśli nawet najbliżsi, w których przede wszystkim chcielibyśmy znajdować poparcie dla tych - nawet najbardziej szalonych - pomysłów i projektów, nie tylko nas nie wspierają, ale zdają się być w opozycji...

"Często nie można liczyć nawet na najbliższych i trzeba zwrócić na to uwagę. (...) staram się podchodzić do tego (...) bez emocji."

Nie reagować emocjonalnie w sytuacji, gdy uświadamiamy sobie, że ci, którzy - jak się nam wydawało - nie są naszymi sprzymierzeńcami, to naprawdę może być nie lada wyzwanie.  "Języka (...) nikt z ludzi ujarzmić nie potrafi" - mówi Biblia. Nietrudno sobie wyobrazić, że w pierwszym odruchu powiemy coś, co niekoniecznie świadczy o naszych prawdziwych odczuciach i zupełnie niechcący sprawimy komuś większą przykrość niż on nam wyrządził...

Owszem, mogą wchodzić w grę jakieś nieoczekiwane zewnętrzne przeszkody, ale w dziewięćdziesięciu procentach wynika to z braku woli. (...)

"Nauczyłem się, że zawsze znajduje się jakieś wyjście, a to, że ktoś się wycofał, może nawet prowadzić do czegoś lepszego."

"Można robić coś wspólnie, jeśli ma się wspólną wizję. Kogoś, kto o tym w ogóle nie myśli, nie można przekonać, żeby teraz szedł na Mount Everest czy na biegun. Osoba ta musi wewnętrznie dojrzeć do tego, że chciałaby pójść." (...)

Jeśli uda się zapanować nad odruchową reakcją i emocjami możemy dostrzec - zupełnie paradoksalnie - korzyści wynikające z czyjejś rezygnacji lub odmowy współdziałania. Tylko jeśli robimy coś wspólnie z wewnętrznym przekonaniem, że CHCEMY to robić SAMI Z SIEBIE a nie dlatego, że ktoś inny chce czegoś, co nam może jest w ogóle obce nasz projekt może się udać zamiast od razu być skazany na porażkę.

"Jakby to było, gdybym biegnąc w maratonie, w połowie dystansu zaprosił do dalszego biegu kogoś z widzów? (...) nawet gdyby osoba zaproszona z trybun była maratończykiem, wątpię, czy byłaby w stanie wskoczyć między biegaczy i biec z nimi w tym samym tempie." (...)

To oczywiste. Gdyby ktoś taki chciał wziąć udział w maratonie, najpierw by się do niego przygotował i biegł od samego startu. Bez przygotowania i nastawienia, że CHCĘ wziąć udział w jakimś przedsięwzięciu raczej nie uda mi się gdybym dołączył w trakcie jego realizacji i do tego jeszcze bez większego przekonania, że NAPRAWDĘ CHCĘ mieć w tym swój udział...

"Czasem tak jest, że przezwyciężenie trudności zamienia się w wartość dodaną, czyli bonus. W ogóle dzięki trudnościom nasze życie nabiera wartości. Coś się wtedy z naszym życiem dzieje."


Marek Kamiński - WYPRAWA

środa, 8 maja 2013

"Żaden fragment świata nie wyczerpuje do końca swoich możliwości. Jeśli odkryjemy je na nowo, warto do nich wrócić"

Marek Kamiński

ROZMOWA 15


GRANICE SUKCESU

"(...) szanse, po które możemy sięgać w życiu, są niemal nieograniczone. (...)"





"Kiedy coś robimy dobrze i głębiej coś poznajemy (...) możemy tę wiedzę transferować na inne dziedziny."

Czujemy się naprawdę dowartościowani, jeśli udaje się nam zrobić dobry użytek z wcześniej nabytej wiedzy. Jakże często jednak zdarza się, że nie jesteśmy przekonani co do sensu poznania czegoś, bo na pierwszy rzut oka wydaje się nam mało praktyczne lub zupełnie bezzasadne. A więc w pewnym sensie zdobywanie wiedzy wiąże się z bliżej nieokreślonym ryzykiem. A z ryzykiem bywa tak, że nie zawsze wiadomo, czy warto je podejmować ale trudno się o tym przekonać jeśli go nie podejmiemy... 


Marek Kamiński - WYPRAWA

niedziela, 5 maja 2013

"Masz w sobie pomysł, który został od razu skrytykowany i dlatego go porzuciłeś? Może warto do niego wrócić?"

Marek Kamiński

ROZMOWA 14


DIETA DLA MARZEŃ 

"To niedobre doświadczenie, kiedy chcemy coś zrobić razem i ten ktoś odmawia. (...)





Mówimy do partnera: wybierzmy się na piękny spacer plażą. A partner odpowiada - nie, to bez sensu, plaża jest zanieczyszczona, będą tam jacyś ludzie, zrobi się zimno, lepiej zostańmy w domu. Piękno spaceru zostaje w ten sposób z czegoś odarte. Co innego, jeśli usłyszymy w odpowiedzi: dobrze, pójdźmy, tylko weźmy parasol, żeby deszcz nie popsuł nam spaceru, albo żebyśmy lepiej zostali w domu, ale podane zostają przekonywające argumenty. (...)
 
Jeśli [komuś] po prostu się nie chce, albo nie widzi w tym piękna, nie ma wiary, kwestionuje pomysł, tylko dlatego, że mu się nie podoba, taka krytyka może osłabić naszą motywację. Czym innym jest krytyka rzeczowa, wypływająca z racjonalnych przesłanek, a czym innym różnica odczuć."

Chyba każdy z nas tego doświadczył przy różnych okazjach. A jeśli chodzi o przytoczoną przez Pana konkretną sytuację, to naprawdę bywa ona dość stresująca, zwłaszcza w przypadku różnych "poziomów romantyzmu" obojga małżonków albo - co gorsza - braku jakiejkolwiek "nutki" tegoż...

"Ludzi nieraz dziwi, kiedy mówią mi, że coś co planuję jest pozbawione sensu, a ja jestem z tego zadowolony. Myślą, że powiedzieli coś przykrego, a ja się cieszę, bo często jest to właśnie potwierdzenie, że idę właściwą drogą. (...) Jeżeli będziemy przyjmowali wszystko, co mówią nam ludzie, to możemy stracić wiarę we własny cel. Jeżeli nie będziemy brali pod uwagę konstruktywnej krytyki wskazującej na słabe punkty, również możemy zabrnąć w ślepą uliczkę."

"Jeżeli będziemy przyjmowali wszystko, co mówią nam ludzie, to możemy stracić wiarę we własny cel." 

Warto "zainstalować" coś w rodzaju "filtra" do eliminowania pozbawionej racjonalnych podstaw albo po prostu "płytkiej" krytyki. Zdaję sobie sprawę, że do tego potrzeba nie lada pomysłowości albo raczej umiejętności "zablokowania" niechcianych treści, swego rodzaju "spamu", który tylko zaśmiecałby nasz umysł... 
A jeśli chodzi o konstruktywną krytykę, to oczywiście zawsze warto ją uwzględnić, choć może nie koniecznie zawsze brać ją zbyt dosłownie...

"W marzeniach jest piękno, które nas pociąga. Warto planować rozmowy na ich temat, żeby piękna zbyt łatwo nie wyprzedać".
  "Niezależnie od tego, jak jesteśmy silni wewnętrznie, zawsze przykre słowa, uzasadnione czy nieuzasadnione, będą nas dotykać i ranić. (...) Trzeba odróżnić ["filtrowanie"] słowa wynikające ze zrozumienia problemu od pustych zapewnień pozbawionych refleksji.
Wszystkie rady zawierają się w jednym zdaniu: trzeba budować w sobie przestrzeń, w której marzenia mogą wyrastać jak w szklarni."

"(...) trzeba budować w sobie przestrzeń, w której marzenia mogą wyrastać jak w szklarni."

Przypominam sobie wizytę na farmie motylej w Stratford upon Avon i niezwykłe doznanie wynikające z bezpośredniego kontaktu z tymi płochliwymi zazwyczaj w warunkach naturalnych istotami. Takie doświadczenie naprawdę pobudza wyobraźnię i skłania do snucia marzeń, nawet jeśli nie w tym konkretnym momencie, to nieco później, np. podczas oglądania zdjęć i przeżywania raz jeszcze tych niezapomnianych chwil...

(...) ważne jest to, czym odżywiamy nasze marzenia. Jakimi słowami, jakimi obrazami. Trzeba bardzo uważać na to, co wpada do naszej głowy. Dietę [naszego ciała] możemy łatwo skontrolować, ale psychicznych procesów i zmian tak wyraźnie w sobie nie widzimy. (...) Dieta marzeń to (...) rozmowy, które na ich temat prowadzimy, albo zdarzenia, w których bierzemy udział."

"Trzeba bardzo uważać na to, co wpada do naszej głowy."

Naprawdę warto zachować czujność. Tym bardziej, że istnieje realne zagrożenie, że coś niewłaściwego mogłoby się niejako "zagnieździć" w głowie, w umyśle, w sercu... Tak jak w wypadku diety naszego ciała, a może jeszcze bardziej jeśli chodzi o "menu" naszego umysłu, musimy być nadzwyczaj ostrożni. Często jesteśmy ostrzegani przed spożywaniem różnych produktów ze względu na tkwiące w nich potencjalne zagrożenia, których byśmy nawet nie podejrzewali, a tymczasem niepostrzeżenie moglibyśmy pozwolić wniknąć do naszego umysłu o wiele groźniejszym "wirusom", które bez naszej wiedzy siałyby dalsze spustoszenie albo powodowały stan błogiego "uśpienia". Brzmi groźnie, wiem. Ale czy często nie jest właśnie tak, gdy zbyt niefrasobliwie korzystamy z internetu?


Marek Kamiński - WYPRAWA